Czas trwania wycieczki | 1 dzień |
Dystans | 175 kilometrów |
Droga pod górę | 1300 m |
Lokalizacja | wojewódzo pomorskie |
Poziom trudności | 5/6 |
Początek wyprawy | Gdańsk |
Nawierzchnia | 75% asfalt, 25% - piaszczyste leśne ścieżki |
Preferowany typ roweru | Trekking, Cross, MTB, Gravel |
Za cel obrałem Wdzydzki Park Krajobrazowy. Jezioro Wdzydze już z map google wydawało się być bardzo atrakcyjnym miejscem. Bus google w tych stronach w pobliżu brzegu tego zbiornika nigdy nie zawitał. Planując trasę zastanawiałem się jaki rodzaj nawierzchni mnie spotka okrążając jezioro. Podjąłem ryzyko i po zaplanowaniu przebiegu trasy ruszyłem w drogę.
Wdzydzki Park Krajobrazowy został utworzony 1983r. Położony jest w północno-zachodniej części Borów Tucholskich na południowo-zachodnim skraju województwa pomorskiego.
Lasy pokrywają około 65% powierzchni, grunty rolne 10%, a wody powierzchniowe 11%. Z racji tego, że dzień zapowiadał się (i był) bardzo gorący pojechałem z sakwą, bo koniecznie chciałem się wykąpać. Wziąłem ubrania na przebranie, ręcznik i jakieś podstawowe narzędzia. W trasie sakwa również mieściła napoje, które kupowałem na zapas, bo tam gdzie jechałem zakładałem, że sklepów może być znacznie mniej.
Trasa do jeziora Wdzydze
Od Gdańska ok 20 km jechałem ścieżką rowerową. Było całkiem przyjemnie. Potem zaczęły się uliczki przez mniejsze miejscowości. Słońce coraz mocnie zaczynało grzać, ale przyjemny, mały wiatr pomagał w dalszej jeździe.

Za Starym Barkoczynem droga wiodła przez pola. Nieco trudniej jechało się przez piaszczyste ścieżki. Trudność rekompensowały piękne widoki na pola i lasy.

Punkt widokowy i plaża
W końcu dojechałem do miejscowości Olpuch. Byłem już blisko jeziora. Było już naprawdę gorąco. Liczne lasy dawały schronienie przed temperaturą i słońcem. Marzę o tym, by wskoczyć do zimnej wody.

Jadę dalej i wypatruję jakiejś plaży. JEST ! Na dodatek z fantastycznym punktem widokowym oraz tablicą informacyjną! Zejście do plaży schodkami. Na dole pomost, siedzenia i stolik. Wspaniale! Tutaj odpoczywam dobre pół godziny. Napawam się pieknymi widokami z punktu widokowego i czytam informacje z tablicy o jeziorze Wdzydze. Jadę dalej.

Jestem dokładnie na południe od jeziora. Miejscowość Kliczkowy. Mam dylemat czy jechać dalej szosą, ale daleko od jeziora, czy rzucić się w wir przygody, zaryzykować i jechać wzdłuż brzegu. Tutaj street view googla jest niedostępny. Oczywiście, że jadę w nieznane ;-) ,,Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana."
Moje obawy są spowodowane tylko i wyłącznie tym, że opony mojego roweru nie są przystosowane do nawierzchni szutrowych, leśnych i dzikich. Wypinanie się butami SPD kiedy rower w piachu przewraca się na bok jest bardzo trudne i stresujące. Nie polecam ;-)
I wieża widokowa w Przytarni

W drodze do kolejnej miejscowości jaką była Przytarnia nagle ponad koronami drzew ujrzałem szczyt wieży widokowej! To była prawdziwa niespodzianka. Pomyślałem sobie, że to właśnie z wieży zobaczę cały teren i zadecyduję co dalej.

Jadąc chwilę szutrową drogą dojechałem pod wieżę. Teren wydaje się być niedawno oddany do użytku. Stojaki na rowery, parking i wiata. Pod wiatą siedzi uśmiechnięty starszy Pan - kierownik tego przybytku ;-)
Widoki z wieży przerosły moje najśmielsze oczekiwania.

Po krótkiej i zabawnej rozmowie dowiedziałem się, że dalsza droga wzdłuż jeziora Wdzydze jest jak najbardziej możliwa. Wiedzie tędy ścieżka rowerowa. Co prawda droga dzika, leśna ale dostatecznie utwardzona jak zapewniał pan kierownik. Kazał mi nie zapinać zapięciem roweru, poczuł się na tyle odpowiedzialny za mój rower i inne, że poczułby się obrażony. Jeszcze przed samym wejściem poczęstował mnie wodą z tutejszego ujęcia wody z głębokości 70 m. mmm.... cudowna, zimna woda. Podziękowałem i dziarskim krokiem zacząłem wchodzić na wieżę.

Konstrukcja jest bardzo stabilna. Na górze wieje, ale przyjemnie na mnie to działa. Widoki.... Zdjęcia mało oddają, ale zobaczcie chociaż namiastkę tego, co można dostrzec z góry.

Najbardziej poruszyły mnie ogromne zielone połacie drzew otaczające jezioro. Coś fantastycznego. Widać oczywiście było jezioro Wdzydze i jego wyspy. Porozglądałem się we wszystkich kierunkach dobre pół godziny.
W końcu zszedłem na dół. Pan kierownik już czekał z nalanym ,,domowym trunkiem" w szklance. Zaalarmowałem go, że chociaż bardzo bym chciał to wyskokowych trunków w takiej trasie pić nie mogę. Na szczęście to było tylko winko. W sumie mały dobry łyk. No ale gdyby Pan kierownik tak rozlewał każdemu turyście, to nie nadążałby z produkcją ha ha!
Jeszcze raz popatrzyłem na tablicę z mapą i ruszyłem dalej!

Wieża ma 40 metrów wysokości. Znajdują się na niej dwa tarasy widokowe. Pierwszy jest zlokalizowany na wysokości 27 metrów, a drugi na wysokości 37 metrów.
Zwiedzania ciąż dalszy
Jadę dalej, zachodnim brzegiem jeziora. Zaczyna się gęsty las. Ścieżka, a właściwie droga pożarowa jest dobra. Nie tak grząska jak się obawiałem.

Co chwilę do jeziora odbijają mniejsze ścieżki. Zapewne do licznych plaż. Po drodze odbiłem w jedną taką ścieżkę, przy której widniał znak informacyjnym o punkcie widokowym na jej końcu.
Na wyżej położonym terenie zbudowana była drewniana konstrukcja. Punkt widokowy odsłaniający widok na tę część jeziora. Pięknie!

Przede mną ogromne jezioro, za mną ogromny las, a wkoło cisza i spokój. Sami zobaczcie!

Jeszcze pamiątkowe zdjęcie z tego miejsca.

Otaczałem powoli jezioro. Niekiedy ścieżka była trudniejsza, ale jechało się przyjemnie.

Podziwiając piękne okoliczności przyrody powoli kierowałem się do północnej strony jeziora.

Wieża widokowa we Wdzydzach Kiszewskich

W końcu wyjechałem na drogę asfaltową. Obrałem za cel drugą wieżę widokową we Wdzydzach Kiszewskich, do których powoli dojeżdżałem. Tutaj turystyka była bardzo rozwinięta. Pełno ludzi, sklepów, barów itp. Na końcu wieża, nie gorsza od poprzedniej. Widoki równie piękne.

Wieża położona jest przy samym jeziorze. Na dole odbywał się jakiś mały koncert lokalnego zespołu. Wejście na wieżę jest płatny - 5 zł. Bardzo miła atmosfera. Zostałem tu chwilę.

Co dobre, szybko się kończy
Zjadłem coś przed ostatnim odcinkiem drogi do domu i ruszyłem dalej. W związku z wolniejszą jazdą polnymi i leśnymi ścieżkami, a także robieniem sobie przerw czas nieubłaganie płynął. Powrót pod osłoną nocy nie należał do najprzyjemniejszych mimo oświetlenia. Do domu zajechałem około godziny 21.30.
Jestem zachwycony pięknem natury w tych stronach. Trochę żałuję, że tak późno odwiedziłem te strony. Jednak objechanie tego wszystkiego rowerem zrekompensowało zaległości. Piękne widoki i chwile, które zostają ze mną już na zawsze. Myślę, że warto byłoby jeszcze popływać po samym jeziorze. Tym razem rowerem wodnym ;-) Nie byliście tu? Serdecznie polecam!