Wycieczka na Mazury

Spis Treści

Cel i przygotowania

Przyszedł tydzień urlopu. Pogoda zapowiadała się znakomicie. Wyjazd spontaniczny. Prawie, że ,,na kolanie" sporządziłem trasę wycieczki. Rozłożyłem wyjazd spokojnie na dwa dni. Szukałem noclegu mniej więcej w połowie drogi do Olecka. Padło na małą miejscowość Górowo Iławieckie.

Szykowała się naprawdę upalna wyprawa (i taka była). Do sakwy spakowane prócz odzieży rowerowej kąpielówki z myślą o kąpieli w jakimś jeziorku, które może po drodze się pojawi.

Na Mazury jeździłem już kilka razy, dlatego postanowiłem pojechać całkiem inną trasą przez gminy, w których nigdy nie byłem. A nie byłem pod granicą z Kaliningradem. Tak więc rozrysowałem sobie trasą pod granicą z Rosją uwzględniając jedną małą nadgraniczną miejscowość. Mowa o Szczurkowie. Tutaj chcę sobie zrobić zdjęcie ze znakiem granicy państwa polskiego.

Dane wycieczki:

Czas wycieczki 2 dni
Dzień I II
Dystans: 160 km 188 km
Droga pod górę: 800 m 1350 m
Poziom trudności 4/6 5/6
Początek wyprawy Gdańsk Górowo
Iławieckie
Typ nawierzchni: 100% asfalt
Typ roweru: Każdy

Ślad mapy w formacie pliku .GPX do pobrania po kliknięciu TUTAJ


Dzień I:

Wyjazd rano o godzinie 8.00 Droga na Elbląg dobrze poznana przez poprzednie wyjazdy w te strony. Jedzie się dobrze i miło. Wiatr mały. W Nowym Dworze wypiłem mocną kawę i ruszyłem dalej. W Elblągu odbiłem bardziej na północ i tutaj zaczęły się nowe miejsca. Typowe dla mazurskich klimatów małe wioski i pola. Pola, pola i jeszcze raz pola ;-) Ruch aut znikomy, a jezdnie nienajgorsze jakości.

Majtki
Majtki

Około godziny 12.00 zrobiło się potwornie ciepło. Zacząłem poważnie zastanawiać się nad przymusową przerwą, aby w cieniu przeczekać lejący się żar z nieba. W okolicy nie było jakiś ciekawych miejsc gdzie można by było wejść, pozwiedzać. Jakby natychmiast moim oczom ukazała się plaża nad jeziorem Pierzchalskim. Nie tam jakieś trzciny i dzikie brzegi, tylko mała sympatyczna plaża pełna ludzi! Cóż za zbieg okoliczności. Szybko się przebrałem i wskoczyłem do chłodnej wody. Niesamowite orzeźwienie. Tak! Tego mi było trzeba. Chwilę odpocząłem, przebrałem się i ruszyłem dalej.

Green Velo
Green Velo

Po drodze mijam szlaki Green Velo. Czasem jest to biegnąca równolegle do szosy ścieżka rowerowa. Czasem na zwykłej drodze widzę po prostu tabliczkę, że to szlak Green Velo, albo w formie szutrowej drogi uciekającej gdzieś w las.

W końcu dotarłem do Górowa Iławieckiego. Właściciele restauracji miło mnie przywitali. Porozmawialiśmy o mojej wycieczce i o samym mieście. Zjadłem pyszny obiad i wypocząłem w pokoju. Resztę dnia poświęciłem na mały spacer po tej małej miejscowości.

kościół
kościół

Warty obejrzenia jest Kościół Rzymskokatolicki pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. To jedna z najważniejszych świątyń w tej części Polski. Został zbudowany w latach 1928-1933 w stylu neogotyckim z cegły i kamienia polnego. Jego wnętrze kryje wiele cennych zabytków, takich jak XVIII-wieczna kropielnica oraz barokowa rzeźba Chrystusa Ukrzyżowanego. Ciekawostką jest także to, że w kościele znajdują się witraże zaprojektowane przez znanego polskiego artystę - Jana Bukowskiego. Kościół ten ma także ważną historię związana z II wojną światową. W czasie okupacji hitlerowskiej Niemcy zamknęli świątynię i przekształcili ją w magazyn. Po wyzwoleniu w 1945 roku kościół został odbudowany i odnowiony.

W sąsiedztwie mieści się również Parafia greckokatolicka Podwyższenia Krzyża Świętego. Parafia ta została założona w 1988 roku, a jej kościół został zbudowany w stylu bizantyjskim w latach 1994-2000. Jest to jedyna świątynia greckokatolicka w regionie, co czyni ją wyjątkową i cenną kulturowo. Parafia greckokatolicka w Górowie Iławieckim skupia się na zachowaniu tradycji i obrzędów Kościoła wschodniego oraz na szerzeniu jego kultury wśród wiernych i mieszkańców okolicy. W kościele znajduje się m.in. ikonostas, czyli ściana ikonowa, charakterystyczna dla obrządku wschodniego, oraz rzeźby i malowidła nawiązujące do kultury bizantyjskiej.

Dzień był bardzo ciekawy. Na Mazurach czuję się wspaniale, bo jestem w swoich stronach. Nie mogę doczekać się następnego dnia.

Podsumowanie I dnia wycieczki



Dzień II:

Dzisiejszego dnia w planach mam podjechać pod granicę Polsko - Rosyjską. Następnie na końcówce wycieczki mam zamiar zrobić sobie przerwę nad jeziorem Mamry w Węgorzewie. Drugi dzień wycieczki również będzie gorący, więc ochłodzenie ciała w jeziorze po pokonaniu takie dystansu jest bardzo wskazane.

Po zjedzeniu śniadania w pensjonacie - Róży Wiatrów, gdzie nocowałem mając lepszy czas niż zakładałem ruszyłem przed godziną 8.00 w dalszą podróż. Tutaj wyjeżdżając z Górowa spotkała mnie mała niespodzianka. Droga wojewódzka 512, którą planowałem jechać nie była oddana do użytku jak zakładałem. Co prawda był asfalt, ale co kilka km w poprzek drogi stał ciężki sprzęt do prac drogowych i ulica była nieprzejezdna. Te utrudnienia można było pokonać idąc obok polem. Czasem asfaltu nie było wcale tylko utwardzony piach. Jednak właściwie nie stanowiło to jakiegoś większego problemu, a nawet widziałem w tym zaletę - nie było w ogóle aut. Cała szerokość jezdni należała do mnie. Pogoda dopisywała. Tak więc praktycznie do samej granicy Polski jechałem sam.

W Sczurkowie dojechałem do wspomnianej granicy Państwa polskiego. Niby nic specjalnego, ale robiło to na mnie wrażenie niczym wjazd pod wysoką górę, albo ujrzenie wspaniałej panoramy he he. Ta myśl, że za lasem są ,,Ruscy z karabinami" była zabawna.

Granica Polski
Granica Polski

Znak
Znak

Jadąc dalej wzdłuż granicy z Rosją tuż za Szczurkowem był las. W pewnym momencie aż się zatrzymałem, bo cisza jaka była w pokój była aż przytłaczająca. Cisza, która nie była zakłócona przez najmniejszy dźwięk auta, ludzi, szczekającego psa.

Gdzieś w oddali słychać było opadające na asfalt liście. Coś naprawdę unikalnego. To był prawdziwy koniec świata, a cisza była tak słyszalna jak nigdy dotąd ;-) Jadąc dalej natknąłem się na górę ze stogów siana.

Stogi siana
Stogi siana

W zwyczaju mam włazić na wszystko co wysokie. Wdrapałem się z niemałym problemem na górę i stąd patrzyłem na pole i las. Chwilę tu odpocząłem i zjadłem. Ruszyłem dalej w kierunku Węgorzewa.

Stogi siana
Stogi siana
asfalt
asfalt

Kierując się w stronę Węgorzewa drogi były coraz lepsze. Niektóre gminy pobudowały ścieżki biegnące obok jezdni. Węgorzewo, do którego w końcu dojechałem jest taką fajną rowerową gminą, że przez jej całą długość biegła oddzielna ścieżka rowerowa. Miasto to na wjeździe reklamowało się znakiem, że wjeżdżam do rowerowej stolicy Polski. Może to trochę zbyt dużo powiedziane, ale faktycznie ścieżki rowerowe były.

Znak drogowy
Znak drogowy

Były nawet urozmaicone ewenementem, którego wcześniej nie widziałem. Na obrazku widzicie roślinkę, która kwitnąc przebiła nawierzchnię ścieżki. Takich „wulkanów" było właściwie sporo. Przeważnie w sąsiedztwie rosnących blisko ścieżki drzew. Przed Węgorzewem po raz pierwszy to zauważyłem, żeby nie było, że tylko tutaj coś takiego występuje. Ale nigdzie indziej tego w całej swojej karierze rowerowej nie widziałem. Trzeba patrzeć pod koła ;-)

Przed Węgorzewem obowiązkowa kąpiel w jeziorze Mamry. Jest tu mała gminna plaża z pomostem. Wykąpałem się, zjadłem i chwilę odpocząłem. Następnie ruszyłem dalej. Ostatni etap - Olecko.

Jezioro Mamry
Jezioro Mamry

Do Kowal Oleckich droga nie była najlepsza. Jechałem przez jakieś wioski. Oczywiście ruch aut był mniejszy, ale jezdnia była spracowana. Po jakimś czasie w Kowalach Oleckich wjechałem na drogę wojewódzką. To była ostatnia prosta do Olecka.

Napis drogowy
Napis drogowy

Jechało się dobrze i szybko. W końcu pojawił się znak mojej miejscowości. Kilka fotek na pamiątkę i jadę do domu. Na wjeździe do Olecka zahaczyłem jeszcze o legendarną lodziarnie, o której przypomniałem sobie na kilka kilometrów przed miastem. Smak lodów po takim dystansie był nieziemski. W końcu zajechałem do domu. Na miejscu czekała siostra i piesek. Przywitaliśmy się i wszedłem do środka. Po jakimś czasie przyszła też Mama. Potem ogarnąłem się i wieczór spędziliśmy na rozmowach o wycieczce rowerowej.

Podsumowanie II dnia wycieczki:

Zostałem w Olecku kilka dni. O najciekawszych miejsach możecie poczytać -->Tutaj<--

Okrążyłem nasze jezioro jadąc Wiewiórczą Ścieżką wkoło jeziora. Poczytać o niej możecie w osobnym wpisie klikając -->Tutaj<--

Powrót pociągiem po kilku dniach odpoczynku. Tym razem przedział na rowery był zadziwiająco duży, a przedziały z miejscami siedzącymi miały przezroczystą szybę z pleksy, tak że widać było cały czas rowery.

Wycieczka była bardzo udana. Zobaczyłem piękno Mazur w pełnym wymiarze. Szczerze polecam każdemu wyruszyć rowerem w te strony.

Przedział w pociągu
Przedział w pociągu

Do zobaczenia na Mazurach!

Podobał Ci się wpis?
Postaw mi kawę na buycoffee.to