Wycieczka po Włoszech

W czasie pobytu we Włoszech ten wpis umiejscowiony jest po 3-dniowym zwiedzaniu Rzymu.

Poczytać możecie o tym Tutaj

Teraz pora na podróż w góry, do małej uroczej miejscowości, w której gościła mnie moja znajoma. Jest to Pescosolido. Trasa w góry na poniższej mapie oznaczona jest kolorem szarym.

W czasie pobytu we Włoszech ten wpis umiejscowiony jest po 3-dniowym zwiedzaniu Rzymu.

Poczytać możecie o tym Tutaj

Teraz pora na podróż w góry, do małej uroczej miejscowości, w której gościła mnie moja znajoma. Jest to Pescosolido. Trasa w góry na poniższej mapie oznaczona jest kolorem szarym.

Czas wycieczki 2 tygodnie
Trasa Do Pescosolido Do San F. Circeo Wzdłuż morza
Dystans 125 km 100 km 115 km
Droga pod górę 1400 m 500 m 300 m
Poziom trudności 4/6 3/6 3/6
Początek wyprawy Rzym Pescosolido San Felipe Circeo
Nawierzchnia 99% asfalt
Preferowany typ roweru Każdy

Podróż do Pescosolido

Nadeszła pora ruszać dalej, w głąb Włoch, do małej miejscowości u podnóża Apenin, gdzie mieszka moja koleżanka Kasia, która na ten wypad mnie namówiła i zaprosiła do siebie.

Czekała mnie całodniowa podróż w zmieniającym się terenie. Po opuszczeniu głośnego i zatłoczonego Rzymu teren za miastem zaczął się zmieniać. W oddali pojawiły się pierwsze pasma górskie. Ten widok mnie bardzo ucieszył.

Gorski teren
Pierwsze góry na horyzoncie

Jechało się dobrze. Ilość podjazdów zwiększała się, ale dzielnie jechałem dalej. Co kilkadziesiąt kilometrów robiłem postój, by odpocząć i coś zjeść.

Góry
Apeniny

Pełna po brzegi sakwa z różnymi rzeczami oraz plecak odczuwalnie zwalniają mnie w trasie. Cisnę dalej.

Podróż

Do celu zostało około 20 kilometrów, ale chciałem koniecznie napić się kawy. Na stacji benzynowej 20 km od Sory miły starszy Włoch postawił mi kawę widząc, że macham kartą kredytową, a kasjerka mówiła mi ,,onli kasz".

Zaskoczony sytuacją zrobiło mi się bardzo miło. Serdeczny Włoch podszedł w pewnym momencie do mnie z telefonem, na wyświetlaczu którego już widniał profil osoby z listy kontaktów w rozpoczętej rozmowie telefonicznej. Był to syn Włocha, który mówił po angielsku. Prosiłem, by podziękował w moim imieniu swojemu ojcu oraz zamieniłem z nim kilka słów, kim jestem i co tu robię.

Jadąc przed siebie podziwiałem góry. Autostrada nad, którą jechałem prowadzi do Sory, a tam już rzut beretem jest dzisiejszy cel podróży - Pescosolido.

Autostrada

Po tej miłej sytuacji resztę dnia miałem bardzo dobry humor. W końcu dojechałem do Sory, a dalej za nią na stromym wzniesieniu znajdowało się Pescosolido.

Znak drogowy
Chyba dobrze trafiłem

Końcówka była mordercza i w pewnym momencie nie byłem nawet w stanie jechać rowerem, tylko prowadzić go u boku, ponieważ teren miał chyba z 40 stopni przewyższenia haha ! Kasia mnie ostrzegała i myślała, że obiorę alternatywną końcówkę trasy po mniej nachylonym terenie. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Na końcu mym oczom ukazały się Apeniny, pod którymi spędziłem kolejny tydzień, a tęcza pięknie znikała wprost na jednym z domów.

Tęcza
Tęcza nad domem
Tęcza

Trasa wycieczki:


Zwiedzanie Pescosolido

Po wczorajszej trasie byłem zmęczony, więc kolejny dzień odpoczywałem. Poszliśmy z Kasią na farmę, gdzie wykonuje różne obowiązki w czasie dnia, by zapoznać mnie z właścicielem - Antonello.

Widok z okna
Widok z okna

Idąc po pofałdowanym terenie byłem oczarowany. Po drodze nazrywaliśmy sobie fig oraz owoców granatu. To było dla mnie coś nowego, by takie owoce rosły sobie przy drodze ;-)

drzewo figowe
drzewo figowe

granat

Kasia jest instruktorem Jogi. Prowadzi zajęcia dla przyjeżdżających na farmę turystów. Jej nowopowstający profil na instagramie możecie śledzić klikając -->Tutaj<--

joga
Joga - pozycja Marichyasana A

Po powrocie z farmy, na której zjedliśmy pyszny obiad udałem się na zwiedzanie okolicy.

Nieopodal, mieści się zabudowana część u podnóży gór, na szczycie której widać z daleka mały kościół. Ruszyłem tam, bo widoki pewnie są fantastyczne.

Już nieco dalej od miejsca, w którym mieszkam widok na ten obszar miejski wraz z górami w tle jest rewelacyjny. Uwielbiam takie przestrzenie, jeszcze tak urozmaicone. Jestem oczarowany.

Górski krajobra
Pescosolido na tle Apenin
Górski krajobra
Pescosolido na tle Apenin

Kościół w Pescosolid
Kościół Świętych Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty

W końcu doszedłem pod kościół i faktycznie widoki na okolicę z wysokości ponad 600 metrów n.p.m robią na mnie ogromne wrażenie. W oddali widać małą górkę obok większej. Ta mała górka, w rzeczywistości ma ponad 500 metrów wysokości i tam wszedłem w kolejnych dniach podczas wakacji w Pescosolido. Po co? Dowiecie się niebawem.

Panorama w górach
Widok na miejscowość Sora w dole

Porozglądajcie się na zdjęciu sferycznym umieszczonym poniżej.

Kościół w górach
Pescosolido i kościół pięknie prezentuje się na tle gór
Kościół w górach
Pescosolido i kościół pięknie prezentuje się na tle gór

Spacerując między wąskimi uliczkami Pescosolido zauważam mały, wyglądający na bardzo stary kościółek, z charakterystycznym krzyżem, którego lewe ramię jest ułamane. Zaglądam do środka.

Kościółek
Kościół świętego Rocha
Kościółek
Kościół świętego Rocha

Jest to kościół świętego Rocha. Jest patronem aptekarzy, lekarzy, ogrodników, rolników, szpitali, więźniów, chroniący od zarazy, opiekun zwierząt domowych.

Okazuje się, że kościół został wybudowany w 1710 roku. Niegdyś kult świętego Rocha szerzył się w całej Europie, a sam święty opiekował się zarażonymi w Rzymie i dokonywał wielu cudownych ozdrowień.

Wnętrze kościoła

Wracam drogą położoną poniżej Pescosolido. Teren ten w większości pokryty jest drzewami oliwnymi. Znajdą się tu również winorośla, pomidory, fasola oraz drzewa owocowe.

Drzewa oliwne
Drzewa oliwne
Drzewa oliwne
Drzewa oliwne

Gdzie tylko spojrzeć można znaleźć piękne widoki, zieleń i ciszę. Odpoczywam, chłonąc całą energię tego miejsca. Jaki ładny domek! Może wyjdzie z tego ładne zdjęcie?

Dom na polu
Dom przy winogronach
Dom na polu
Dom przy winogronach

Jeszcze trochę gór! Gór nigdy za wiele! Tak rzadko mam okazję przy nich przebywać.

Miasto Sora
Miasto Sora

Pora wracać do domu i odpocząć. Jutro czeka mnie długa wycieczka po górach!


Wycieczka na zamek San Casto w mieście Sora

Miasto Sora

To miasto leżące u podnóża gór przejeżdżałem kilka razy podczas pobytu w tych stronach. Dzisiaj, udaliśmy się Kasią w to miejsce celem zwiedzenia obiektów mieszczących się na górze, którą to miasto otacza.

Na szczycie tejże góry, która sama leży obok dwa razy większej mieści się zabytkowy kościół oraz zamek!

Miasto Sora

Na długo przed przyjazdem, gdy planowałem podróż do Włoch marzyłem o tym by się tu dostać. Uwielbiam zamki. Uwielbiam ogromne przestrzenie. Tutaj mam dwa w jednym. Obłęd!

Miasto Sora
Oto góry, z którymi przyszło mi się zmierzyć

Wejście na górę zaczyna się kamiennymi schodami i czuć od razu, że wchodzimy pod górę, a nie tam jakieś podchody.

Już po chwili jestem wyżej niż budynki mieszkalne Sory. Po drodze mijam żelazne krzyże i kapliczkę.

Krzyż na drodze
Krzyż na drodze

W końcu natrafiam na Kościół Matki Bożej Łaskawej. Piękny, biały kościół dumnie skierowany w stronę Sory. Widać go naprawdę z daleka. Gdy zbliżałem się do Sory w dzień przyjazdu do Pescosolido od razu go zobaczyłem. Byłem podekscytowany. Teraz jestem jeszcze mocniej.

Wejście do kościoła
Wejście do kościoła

Pora ruszać dalej, bo dużo jeszcze do zobaczenia. Jestem już wyżej i kościół, który niedawno mijałem jest teraz małą białą perełką w dole. Czy widzicie go?

Widok z góry

Porozglądajcie się po okolicy za pomocą zdjęcia sferycznego!

Teren zaczyna się robić znacznie trudniejszy. Kamienne schody skończyły się wraz z dojściem do kościoła. Teraz szlak o kolorze czerwonym wiedzie przez lub po głazach. Fajne urozmaicenie i inna praca mięśni. Czasem nawet się wspinam, by zrobić ciekawe zdjęcie.

Kamienne ścieżka

Po dłuższym spacerze pod górę staję przed murami Zamku San Casto. Mury wydają się być bardzo grube. Szukam wejścia. Wchodzę do środka wchodząc po wcześniej wyłamanych kratach. Fajnie. Po chwili jestem na murach.

Mury obronne zamku
Mury obronne zamku

Ruiny prezentują się rewelacyjnie. Można pochodzić wewnątrz pomieszczeń i po różnych salach. Znalazłem nawet kącik, gdzie leżą przeróżne książki. Jest ławeczka i krzesła. Pożycz książkę, zostaw książkę.

Ruiny Zamku we Włoszech

Wracam z powrotem na mury. Widok proszę Państwa na całą okolicę jest druzgocący. Chodzę jak głupi z jednego rogu zamku na drugi podziwiając okolicę. Brak mi słów, by opisać te piękne widoki.

Ruiny zamku

Jedną z najbardziej spektakularnych cech zamku San Casto jest fakt, że jego fundamenty oparte są na podziemnym labiryncie tuneli, które prowadzą w głąb ziemi na kilometry. Tunel ten był wykorzystywany w przeszłości jako system obronny oraz jako schronienie przed najazdami wroga. Podobno w tunelach tych ukrywały się różne skarby i artefakty, w tym również tajemnicza Menora, święty znicz z czasów biblijnych, który ma moc uzdrawiania.

San Casto

Jednak najbardziej intrygującą tajemnicą zamku San Casto jest opowieść o jego uwięzionym duchu. Według lokalnych legend, w jednej z wież zamku miał zostać uwięziony duch zamordowanego rycerza, który nawiedzał ludzi i czynił zło. Mieszkańcy Sory wierzą, że duch ten wciąż krąży po zamku i przypomina o swoim nieszczęściu. Według wierzeń, duch można uwolnić tylko wtedy, gdy odnajdzie się i wydobyje z zamkowej piwnicy tajemniczą Menorę.

San Casto

Siedzę na tych murach i rozmyślam o przeróżnych rzeczach. Większa góra, która stoi obok zaczyna mnie coraz mocniej interesować. Dostrzegłem na jej zboczach poprzecznie biegnący szlak, zmierzający ku górze...

góra

Miasto Sora

A gdyby tak zejść z tej góry i wyruszyć na tą wyższą? Szybka ocena sytuacji. Sprawdzenie map w telefonie, pogody i godziny...Idę!

Zszedłem z murów zamku i zacząłem schodzić z góry do miejsca, gdzie zaczyna się szlak prowadzący na tę wyższą górę. Pół kilometra schodzenia również po niejednorodnych głazach, często obsuwających się jest niebezpieczny. Nie mam specjalnych butów na górskie wycieczki, więc uważałem, by sobie nie skręcić kostki.

Miasto Sora

W końcu zszedłem na dół i przy wielkim głazie na rozstaju dróg. Teraz zaczynam ponownie spacer pod górę. Trasa nie jest tak stroma, ale jest o wiele dłuższa.

Na rozstaju dróg

Zamek San Casto, na którym byłem godzinę temu, widziany z drugiej góry wydaje się być taki mały. Robię sobie małą przerwę i idę dalej. Kupno dodatkowego jedzenia w Sorze opłaciło się ;-)

zamek na górze

Po sympatycznym spacerze wszedłem prawie na sam szczyt góry. Szlak wiedzie dalej w po graniach gór, więc tutaj robię finał dzisiejszej wycieczki. Podziwiam wszystko z góry. Jest piękna, słoneczna pogoda. Cóż za przyjemny czas. Pora na zdjęcia.

Apeniny
Apeniny

Sora ze szczytu góry na wysokości 900 m.n.p. Niesamowite widoki.

Krajobraz górski
Krajobraz górski

Chętnie bym tu został, ale mam do przejścia jeszcze ponad 10 kilometrów i to nie po równym terenie. Bezpiecznie schodzę drogą powrotną na sam dół.

Będąc w Sorze robię małe zakupy na drogę. Tak. Wino ;-) Kasia po dotarciu ze mną do zamku wróciła do domu i przyszykowała pyszną kolację, do której zabrakło czekać smacznego do popicia. Czułem się zobowiązany dostarczyć coś dobrego.

Do domu zaszedłem o zmroku. Byłem bardzo zmęczony, a ostatni trzy kilometry niemalże wdrapywania się po pochyłem terenie było trudne. W końcu wszedłem do mieszkania i resztę wieczoru, wraz z koleżanką Olivią spędziliśmy na rozmowach i jedzeniu. To był wspaniały dzień.


Podróż do San Felipe Circeo

W końcu przyszedł czas, w którym musiałem opuścić piękne strony Pescosolido. Długo patrzyłem na te góry i obiecałem sobie, że jeszcze na nie kiedyś popatrzę.

Czekała mnie ciekawa trasa, której celem była miejscowość leżąca u podnóża wielkiej góry Circeo, która jako jedyna w najbliższej okolicy osiąga takie rozmiary i leży nad samym morzem Tyrreńskim.

Wyjechałem o 8.30. Dzień zapowiadał się na bardzo słoneczny, a wiatr wiał w plecy. Dużo korzystnych czynników łącznie z tym, że z górzystych rejonów będę systematycznie zjeżdżał w kierunku morza, czyli jakieś 400 m.

Podziękowałem Kasi za cały pobyt i się pożegnaliśmy. Jestem naprawdę szczęśliwy, że tu przyjechałem.

Ludzie

Zjazd do Sory z góry minął raz dwa. Ostatni raz popatrzyłem na zielone sady, drzewa oliwne, domki oraz farmy. Na góry, które niedawno zdobywałem.

Szybki przejazd przez Sora. Minąłem mały bazar. Ciekawe, bo przypomniał mi się bazar w Olecku. Nie miałem zbytnio czasu, by poszukać jakiś fajnych gaci, może w rowerki.

Miasto Sora

Do miejscowości Frosinone, która jest następna teren był pagórkowaty i to dosyć mocno. Góra, dół, góra, dół, ale jednak wyczuwalnie górki coraz lżejsze, a zjazdy dłuższe.

Gdzieś daleko przede mną zaczął pojawiać się ciemny kształt wynoszący się ponad teren. To pewnie Góra Circeo, u stóp której leży miasteczko, w którym się dzisiaj zatrzymam - San Felipe Circeo.

Trasa w całości biegła przez ruchliwe ulice, szczególnie pierwsze 50 kilometrów. Do Frosinone ruch był spory, więc trzymałem się pobocza jak tylko mogłem, czasem stając na uboczu, by odpocząć i coś zjeść.

Miasto na górze

W końcu ruch się uspokoił, a ja wjechałem w spokojniejsze tereny. Góry, które otaczały mnie zewsząd teraz koncentrowały się już tylko z tyłu oraz po mojej lewej. Zacząłem jechać spokojną szosą przez ziemie uprawne. Czasem jeszcze w oddali widziałem skupiska domków na wzgórzach. To bardzo ładny widok. Po długim zjeździe wiedziałem, że jestem już tylko kilkanaście metrów nad poziomem morza.

Góry nad wodą

Po tej przyjemnej jeździe dotarłem do celu. Sympatycznie wyglądający hotel. Zameldowałem się i odpocząłem po tej stukilometrowej wycieczce. Później wybrałem się na małą przejażdżkę po San Felipe. Chciałem zobaczyć mały port, który mieści się przy górze Circeo.

Widok z balkonu

Zwiedzanie okolicy:

Góra Circeo robi wrażenie. Plaża, która leży u jej stóp jest czysta i ładna. Klimatyczna bardzo. Na szczycie góry widać jakieś ruiny. To Torre Fico.

W sezonie to miejsce musi cieszyć się ogromną popularnością i jest tu pełno ludzi. Teraz w spokoju mogę napawać się pięknem tego miejsca. Jeszcze jakiś czas siedzę na ławeczce i myślę o różnych sprawach.

Niedaleko stąd znajduje się punkt widokowy. Piękne ujęcie na morze Tyrreńskie wraz z oddalonymi górami w tle. Niesamowite połączenie. Bardzo poprawia nastrój mi to miejsce. Zostaję tu chwilę.

punkt widokowy
punkt widokowy

Nieśpiesznie wracam do hotelu. Muszę zrobić małe zakupy na jutrzejszy dzień. Chcę też odpocząć w wygodnym łóżku hotelowym. To był naprawdę udany dzień. Nie mogę doczekać się jutrzejszego, ostatniego dnia pobytu we Włoszech. Zobaczyłem już tak naprawdę wiele, że przeraża mnie myśl na recenzowanie tego wszystkiego dla Was. Ale jak widać, udało się.

Trasa dzisiejszej wycieczki:


Wycieczka wzdłuż wybrzeży morza Tyrreńskiego

Już wczorajszej nocy przebierałem nogami na myśl o tym, co pięknego zobaczę tego dnia. Od razu, bezceremonialnie, z grubej rury pierwszym punktem wycieczki była twierdza Torre Paola, usytuowana na górze Circeo, tym razem od drugiej strony.

Nim jednak ruszyłem w to miejsce, wróciłem jeszcze raz na piękną plaże przy porcie, którą odwiedziłem wczoraj. Wschodzące słońce inaczej oświetlało to miejsce, a miejsca oświetlane inaczej mogą się różnić. Tak też było.

Plaża, Morze i góra

Bjutiful! Jadę dalej! Około 5 km dalej, po objechaniu całej góry, na jej zboczy dumnie stoi Torre Paola. Zostawiam na dole rower, robię tu parę zdjęć i lecę na górę.

Twierdza na górze
Twierdza na górze

Wejście do tej twierdzy proszę Państwa jest zablokowane, zagrodzone i nie wiem, co jeszcze. Jednak forsuję betonową ścianę, wspinając się z pomocą metalowego pręta i pokonuję ogrodzenie. Jestem tu sam. Powoli kamiennymi schodami szukam drogi na górę. Teren jest zniszczony i zarośnięty.

W końcu stoją pod twierdzą. Wejście do wewnątrz jest zamknięte. Widzę jakieś stare rusztowanie z jednej strony twierdzy, ale uznaję, że nie mam teraz czasu na takie wspinaczki i ewentualne przedłużenie urlopu na pobyt w szpitalu po upadku z wysokości.

Góry i morze
Góry i morze

Co tu dużo mówić. Jest tu przepięknie. Widok z góry na lekko zakrzywione wybrzeże, na sunące fale morza i dumnie prezentujące się łańcuchy gór w tle powala na łopatki. Do tego przepiękna słoneczna pogoda. Chociaż zdjęcia są tylko namiastką tego, co widzi się w rzeczywistości, niech to będzie dla Was zachęta, by może kiedyś udać się w te strony. Naprawdę warto.

Krótki film przedstawiający widok z Góry Circeo

Chodzę tu jeszcze jakiś czas i zaglądam w każdy kąt. Nieśpiesznie wracam na dół i zaczynam wycieczkę. Minęło już trochę czasu, a ja przejechałem niecałe 10 kilometrów.

Zaczynam jechać wzdłuż morza. Zwykła ulica. Jedzie się naprawdę sympatycznie. Co raz mijam wejścia na morze, do których prowadzą drewniane kładki.

Ścieżka rowerowa

Czas płynie powoli i dobrze. Czasem zatrzymuję się po prostu i oglądam widoki dookoła. Morze równie piękne, co w Polsce, ale woda cieplejsza. Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów zarys góry Circeo ładnie prezentuje się nad linią morza.

Morze i góra
Wybrzeże Morza Tyreńskiego wraz z górą Circeo w oddali
Morze i góra
Wybrzeże Morza Tyreńskiego
i górą Circeo w oddali

Trasa wycieczki:


Powrót do Polski

Tablica informacyjna
Szukam swojego lotu powrotnego

Po dotarciu na lotnisko cały proces ponownego pakowania roweru i nadawania przeszedł szybciej niż na początku wycieczki do Włoch.

Po całodziennej wycieczce i małym stresie związanym z wjechaniem ruchliwą drogą na lotnisko byłem najnormalniej w świecie zmęczony, ale za to szczęśliwy.

Lot opóźnił się około pół godziny. W końcu weszliśmy na pokład i wzbiliśmy się w powietrzne. Rzym widziany z lotu ptaka nocą wygląda przepięknie. Pajęczyna różnej grubości nici światła pięknie mieni się na czarnym tle. Widziałem Fiumicino, a potem szukałem Koloseum i Watykan wśród tych świateł.

Widok z okna samolotu

Dotarliśmy bez problemów. Szybko odnalazłem bagaż rejestrowany i mój rower. Czyż nie wygląda sympatycznie w tym czarnym worku?

bagaż poonadwymiarowy
Zaraz to chyba mój rower

Ponowne składanie roweru szło jak z płatka. Rower cały i niezniszczony. Pozostało jedynie wrócić do hotelu, który mieścił się kilka kilometrów od lotniska.

Drogi puste, więc bezpiecznie dotarłem po około 15 minutach na miejsce. Marzyłem o śnie, a duże łóżko zapowiadało dobry sen. Tak też było.

Wstałem na syte śniadanie w formie szwedzkiego stołu. Później, gdy już wychodziłem z hotelu, zamieniłem krótką rozmowę z pracownikami hotelu, którzy zainteresowali się widząc, że jestem ubrany na rowerowo. Po krótce opowiedziałem im swoją rowerową historię oraz podałem adres mojego bloga.

Około 10 kilometrów dalej był dworzec centralny. Po jakimś czasie już byłem na miejscu i wsiadłem do pociągu.

Całą drogę rozmyślałem o tej niesamowitej rowerowej przygodzie. Dzieliłem się z Wami zdjęciami na Instagramie oraz rozmawiałem ze znajomymi. Podróż minęła szybko.

W końcu pociąg dojechał do stacji w Gdańsku, a ja pół godziny później w końcu pociągnąłem za klamkę mojego mieszkania.

Wycieczka dobiegła końca.

Mam nadzieję, że podobało się Wam tak samo jak mi ;-)

Do zobaczenia na szlaku!

Podobał Ci się wpis?
Postaw mi kawę na buycoffee.to